Spis treści
Z metodami oszczędzania i prowadzenia budżetu jest tak: albo nie robisz tego w ogóle, albo dopracowujesz się własnej metody i uważasz, że każda inna jest ciut gorsza niż ta twoja. Tylko niekoniecznie ma to sens i warto dowiedzieć się, jakie triki stosują inni, bo w końcu cel jest jeden: zapanować nad swoimi finansami w skuteczny sposób.
A może system sześciu słoików?
Autorem systemu jest Harv Eker, czyli znany amerykański trener i guru w dziedzinie finansów osobistych. W myśl jego teorii najlepsza metoda panowania nad wydatkami to rozkładanie swoich miesięcznych dochodów do sześciu słoików i trzymanie ich z dala od siebie. Rzecz jasna po to, aby nie kusiło nas przekładanie pieniędzy pomiędzy słoikami. Najważniejsze jest to, że pieniędzy nie jest tyle samo: każdy słoik ma za zadanie zaspokoić naszą konkretną potrzebę.
Potrzeba czy zachcianka
Teoretycznie każdy to wie, że w życiu zaspokajamy swoje potrzeby i do tego potrzebne nam pieniądze, ale też sprawiamy sobie przyjemności, spełniając swoje zachcianki. Tylko w praktyce bardzo często trudno to odróżnić. Co jest potrzebą, a co tylko kaprysem? Czy kolacja w restauracji to zaspokojenie potrzeby fizjologicznej (w końcu jedzenie to podstawowa potrzeba) czy zbędny kaprys? Takich rozstrzygnięć dokonaj, zanim przejdziesz do kolejnego etapu.
Pora na napełnienie pierwszego słoika
To do niego ma trafić największa cześć twoich dochodów, bo aż 55%. To pieniądze, które mają pokryć koszty podstawowego utrzymania. Kwota jest największa, bo faktycznie zazwyczaj opłaty stałe (z tytułu czynszu, najmu, opłat za dostawy mediów, usługi, transport i jedzenie) pochłaniają pieniądze. Czy 55% wystarczy? Bardzo trudno to określić, bo jeśli nasze gospodarstwo domowe jest nadmiernie obciążone np. ratami kredytów, może być trudno. Nie zapominajmy, że w myśl założeń specjalistów od badania naszej zdolności kredytowej, faktycznie obciążenia nie powinny być wyższe niż 60%, czyli tyle ile mieści nasz słoik.
Słoik drugi
Harv Eker na pewno nie jest zwolennikiem nadmiernej ascezy życiowej, bo to słoik, z którego pieniądze mają być przeznaczone na przyjemności i ma to być aż 10% naszych dochodów. Rzecz jasna, sporo zależy od tego, ile zarabiamy, ale to może to być duża kwota. Przy założeniu, że mamy 5 tysięcy, to aż 500 złotych. Z drugiej strony spokojnie możemy uznać, że nie w każdym miesiącu aż tyle wydamy, ale za to po jakimś czasie uda się nam odłożyć np. na wakacje, co jest ogromną przyjemnością.
Słoik trzy, cztery i pięć
Wymieńmy je razem, bo w każdy z nich wkładamy dokładnie 10%, choć każde z nich przeznaczone jest na inny cel. Jeden słoik zostawiamy w spokoju, bo odkładami w nim pieniądze na większe zakupy czy remonty. To naprawdę świetny pomysł, bo w ten sposób nie jesteśmy zaskoczeni, gdy choćby przychodzi czas na zakup zimowej garderoby czy wymianę opon. Kolejne 10% przeznaczane jest na edukację. To dużo i mało jednocześnie, bo zależy czy ma to być edukacja nas, osób dorosłych czy raczej naszych dzieci. Wreszcie piąty słoik, z tą samą kwotą, tylko tym razem przeznaczoną na inwestycje. To naprawdę rozsądny pułap. Pod hasłem „inwestycje” mogą przecież kryć się różne wartości; może to być odkładanie na wcześniejszą spłatę kredytu hipotecznego, oszczędzanie na emeryturę, a nawet rozpoczęcie inwestowania w akcje. Dlaczego nie? Z niedużej kwoty z czasem można zrobić naprawdę spore pieniądze.
Słoik szósty. Prezenty
Do tego słoika trafia najmniej, bo tylko 5% naszych dochodów. Za to jest to słoik istotny, szczególnie w naszej tradycji, w której hucznie obchodzi się imieniny, święta i organizuje huczne wesela. Dzięki temu słoikowi zaproszenie na wesele chrześnicy stanie się radością, a nie wielkim kłopotem. Nie zapominajmy, że to także pieniądze, które przeznaczamy na pomoc charytatywną, dla tych, którzy potrzebują naszej pomocy.
Dodaj komentarz