Franc Fiszer był maskotką artystów dwudziestolecia międzywojennego i autorem powiedzonek, które ze śmiechem powtarzali po nim Julian Tuwim i reszta Skamandrytów. Jego gigantyczna fizjonomia przy stoliku poetów w Małej Ziemiańskiej była gwarancją fantastycznej zabawy i bon motów, które przetrwały do XXI wieku.
Pierwsze lata życia
Franc Fiszer urodził się w 1860 roku w Ławach i był filozofem, erudytą, a także, jak wielu przypuszcza, pierwowzorem postaci Ambrożego Kleksa ze słynnej opowieści dla dzieci autorstwa Jana Brzechwy. Niewiele informacji na temat jego dzieciństwa przetrwało do dziś. Wiemy tylko, że jego rodzice byli już dojrzałymi ludźmi, kiedy doczekali się syna, dlatego też Fiszer bardzo wcześnie został osierocony. Był niesamowicie bystrym chłopcem, który uwielbiał dysputy i rozważania na tematy najważniejsze, dlatego zdecydował się na studia filozoficzne w Lipsku, których nigdy nie skończył. W latach osiemdziesiątych XIX wieku przeprowadził się do Warszawy i szybko stał stałym bywalcem najpopularniejszych wówczas kawiarni, kabaretów i restauracji. Był atrakcyjnym towarzyszem wszystkich artystów Młodej Polski, którzy rezydowali wówczas w Warszawie, a monologi i anegdoty, w których zawsze grał pierwsze skrzypce, stanowiły rozrywkę dla najważniejszych postaci tamtego okresu. Nikt wówczas nie spodziewał się, że za kilka dekad wybuchnie I Wojna Światowa, a jednym ze skutków konferencji pokojowej w Wersalu będzie gwarancja niepodległości Polski, a więc powrót kraju na mapy Europy po ponad stu dwudziestu latach. Sam Fiszer, ze względu na swoją pogodną naturę, ale też wielką budowę nie brał nigdy udziału w walkach narodowowyzwoleńczych, ale z właściwym sobie humorem powiadał: “I ja brałem udział w ruchu niepodległościowym, wprawdzie w sposób raczej bierny niż czynny. Zaproszony byłem do znajomych na kolację. Kiedy przyszedłem, okazało się, że przed chwilą policja wszystkich gości zabrała do cyrkułu. Musiałem zjeść dwadzieścia cztery zrazy.”
Franc Fiszer – wykształcony i oczytany
Fiszer był niesamowicie oczytany i miał świadomość tego, co dzieje się na świecie, a także w kręgach artystycznych. Stał się poniekąd moralnym aksjomatem Warszawy na przełomie XIX i XX wieku, do którego ludzie przychodzili tylko po to, by skonsultować swoje własne poglądy i często przejąć te, które usłyszeli od Fiszera. Kiedy Franc Fiszer stawał się ofiarą zbyt natrętnych i męczących rozmówców, którzy nagabywali go i nakłaniali do poważnych rozmów, na które akurat nie miał ochoty, zwykł załatwiać ich kwestią: “No dobrze, proszę pana, ale czy chaotyczne kombinacje efemerycznych pryncypów są w stanie zdeterminować neutralną cywitatywę absolutu dobrego i złego, czy nie są w stanie? Bo od tego ostatecznie wszystko zależy.” Ta zawiła odpowiedź, często wygłaszana z niewinną miną i uprzejmym zainteresowaniem sprawiała, że miał na jakiś czas spokój.
Wśród przyjaciół poetów
Następną erą, która stała się erą Fiszera i najwspanialszych artystów polskich w XX wieku, był okres dwudziestolecia międzywojennego. Polska odzyskała niepodległość po 123 latach, a w Warszawie kwitło życie towarzyskie. Naczelnikiem kraju został Józef Piłsudski, który na przestrzeni tej epoki miał stać się również marszałkiem i premierem, a w stolicy eksplodowała radość i bezprecedensowy rozkwit. Restauracje, kawiarnie i kabarety pojawiały się jak grzyby po deszczu, a o wysoką jakość repertuaru dbali młodzi poeci: Julian Tuwim, Kazimierz Wierzyński, Jan Lechoń, Antoni Słonimski i Jarosław Iwaszkiewicz. Wszyscy oni stali się przyjaciółmi Fiszera, który często jadł i pił za ich pieniądze. Jego rodzinna posiadłość w Ławach została zlicytowana za długi, ale nie miało to najmniejszego wpływu na standard jego życia, bo tułaczka po stołecznych kawiarniach i restauracjach, takich jak Astoria, Ziemiańska, IPS, sprawiała, że zawsze znalazł się ktoś, kto chętnie zapraszał go do swojego stolika. Bliskim przyjacielem Fiszera był Bolesław Leśmian, któremu filozof wymyślił pseudonim artystyczny. Żydowska rodzina Lesmanów zrodziła dwóch wspaniałych poetów, Jana i Bolesława Lesmana. Ten pierwszy przyjął nazwisko “Brzechwa”, a drugiemu Fiszer zaproponował nazwisko “Leśmian”, co kojarzyło się z efemeryczną poezją Bolesława Lesmana. Poeta słynął również z niezwykle niskiego wzrostu, co Fiszer skwitował kiedyś hasłem: “Przyjechała pusta dorożka wysiadł z niej Leśmian”.
Fenomen Franca Fiszera polega na tym, że nigdy nie doszło publikacji żadnego dzieła jego autorstwa. Nie zostawił po sobie nawet żadnych wspomnień ze swojego barwnego życia. Jego postać przetrwała do naszych czasów, ponieważ inspirował wielu poetów XIX i XX wieku, a także innych świadków epoki. Niemal we wszystkich wspomnieniach okresu dwudziestolecia międzywojennego pojawiają się wzmianki o doskonałych żartach i rozważaniach Franca Fiszera. Wspominali go poeci, pianiści, aktorzy, pisarze, naukowcy i inni. Kiedy zmarł w 1936, Antoni Słonimski w swoich kronikach tygodniowych oddał cześć filozofowi, jeszcze raz podkreślając jego niezwykłą erudycję i poczucie humoru. Zastrzegał, że w swoim pożegnaniu z przyjacielem nie chce popadać w zbyt patetyczne i minorowe tony, ponieważ Franc Fiszer nie życzyłby sobie tego i z pewnością, by go wyśmiał.
Dodaj komentarz