Spis treści
Banki to takie miłe miejsca, eleganckie, nowocześnie i nie ma się co oszukiwać kosztownie urządzone. Pracownicy banków to z kolei zwykle przesympatyczne osoby w eleganckich strojach i z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Jak w takiej sytuacji można nie ufać bankom? Przecież widać, że to nie tylko wiarygodne instytucje, ale w dodatku zatrudniające bardzo kompetentnych ludzi. Właśnie, jak im nie ufać?
Zasada ograniczonego zaufania
To zasada, która obowiązuje kierowców, ale zalecana jest także w bankach. Po pierwsze, trzeba sobie jasno uświadomić, że pracownik banku nie pobiera wynagrodzenia od nas tylko od swoich przełożonych, którzy wymagają od niego, by pracował na zyski instytucji finansowej. Naprawdę w jego interesie wcale nie leży nasza korzyść, a zrealizowanie określonego planu sprzedażowego, który narzucił mu pracodawca. Stąd właśnie bierze się przemilczanie niektórych kwestii czy nieporuszanie problemów, a bardzo grzeczne opowiadanie wyłącznie o zaletach produktu.
Specyfika językowa
Konia z rzędem temu, kto zrozumie język bankowców. Wystarczy dodać zero, przesunąć dwa miejsca po przecinku, rozszerzyć skrót WIBOR czy kazać nam pojąć wszystkie pięć rodzajów stóp procentowych, by rozbolała nas głowa. Nie sposób nie wierzyć ludziom, którzy mają tak rozległą i tajemniczą wiedzę, prawda? Nie ma wyjścia, myślimy w takich sytuacjach, w końcu nie zrobimy doktoratu z bankowości, nawet nie ma sensu czytać tych regulaminów i umów. To bardzo naiwne i naprawdę nie popłaca. Nie zapominajmy, że zawsze możemy poprosić o propozycję umowy i spokojnie przeczytać ją w domu, a regulaminy są dostępne na stronach banku.
Niska rata
Wystarczy obejrzeć jakąkolwiek reklamę banku, by zauważyć, że tym, co ma zachęcać klientów do skorzystania z pożyczki czy kredytu, jest zazwyczaj bardzo niska rata. Tylko sto złotych miesięcznie czy nie więcej niż 25 złotych tygodniowo… W końcu ochoczo sięgasz po pożyczkę. Tak, to małe pieniądze: tylko kiedy oddasz tak mało? Wtedy, gdy spłacasz bardzo, bardzo długo. A im dłuższa spłata, tym sumarycznie wyższe odsetki. Zawsze spójrz na to w sposób całościowy: ile pożyczasz, a ile w sumie oddasz. Im dłuższy czas kredytowania, tym zysk banku większy.
Marża a prowizja
Bank „kasuje klienta” dwa razy. Pierwszy raz już na samym początku, gdy za samo przyznanie kredytu liczy sobie słoną prowizję, a po raz drugi przez cały okres kredytowania, gdy dolicza swoją marżę. To pozwala pracownikom na w miarę swobodną żonglerkę: mogą zawsze delikatnie opuścić na prowizji, bo podniosą sobie marżę i na odwrót. To na co się zdecydować? Jeśli planujesz wcześniej, przed ustalonym czasem spłacić kredyt, zawsze decyduj się na nieco wyższą prowizję, bo zwyczajnie zysku z niskiej marży nie zdążysz „skonsumować”.
Oferta limitowana
Szybko! Naciska na ciebie bankowiec. To limitowana oferta promocyjna i za moment nie będzie dostępna. Naprawdę w to nie wierz. Zaraz po jednej promocji, nadejdzie kolejna, być może korzystniejsza, dlatego nigdy nie działaj pod presją czasu. Szczególnie gdy rozmawiasz o naprawdę wielkich pieniądzach, bo np. planujesz zaciągnąć kredyt hipoteczny. Te umowy zawsze podlegają indywidualnym negocjacjom.
Produkty dodatkowe
Nie każdy o tym wie, ale bankowcy muszą wypracować określone limity sprzedażowe i sprzedać jak największą liczbę kart kredytowych w miesiącu, założyć określoną liczbę rachunków osobistych czy nawet tych dedykowanych dzieciom. Od sprzedaży poszczególnych produktów zależy ich premia, a więc nie dziw się, że razem z pożyczką otrzymujesz propozycję dodatkowej karty czy założenia rachunku. Nie oznacza to, że są to oferty nieopłacalne, ale warto, abyś wiedział, czy dany produkt ci się przyda.
Dodaj komentarz